
Ola Jach:
Skąd słowo "cool" w tytule pańskiej wystawy? Kilka lat temu
było ono bardzo modne...
Zdzisław Nitka: Dawno temu namalowałem duży, figuralny
obraz o tytule "Nocne historie;orzeł Baselitza". Tam, w prawym
dolnym rogu napisałem słowo "cool". Nie było to związane z tym,
że słowo to było modne, a może jednak? Może wtedy słowo "cool"
skojarzyło mi się z akcja w tym obrazie Baselitz, głowa Kirchnera, noc
i zielona kobieta. Wiedziałem na pewno, że w tym obrazie musi być wmontowane
liternictwo. Pomimo tego, że moje obrazy są figuratywne, anegdotyczne,
jednak formę obrazu rozwiązuję abstrakcyjnie. Jeszcze przed studiami bardzo
podobała mi się abstrakcja wrocławska. Chciałem dostać się do pracowni
Hałasa. On właśnie uczył nas myślenia abstrakcyjnego.
Ola Jach: Na czym to polega?
Zdzisław Nitka: Na organizowaniu powierzchni obrazu.
Kładę nacisk na pewien porządek w obrazie, np. jeden kolor musi się odwoływać
do drugiego - to wychodzi z myślenia abstrakcyjnego. Niedługo malowałem
obrazy abstrakcyjne, ale został mi ten sposób myślenia. To jest bardzo
ważne, ponieważ nauka o sztuce, o malarstwie jest mniej skomplikowana,
jeśli człowiek przejdzie przez takie doświadczenie.
Ola Jach: Czyli wprowadzenie na ostatniej wystawie słowa
"cool" było spowodowane jego zaletami plastycznymi , a nie treściowymi?
Zdzisław Nitka: Moja natura nie pozwala mi na określenie
jednoznacznie użycia tego słowa tutaj, że np. to tylko formalna sprawa...I
tak i nie...W trakcie malowania tej pracy to też wyszło, że czułem się
dobrze....
Ola Jach: Po prostu cool?
Zdzisław Nitka: Tak.
Ola Jach: Obrazy na tą wystawę powstały w ciągu dwóch
dni, 13 i 15 grudnia.... Jest ich 45. Dlaczego postanowił pan je wykonać
w tak krótkim czasie?
Zdzisław Nitka: Miałem terminy na wiosnę. Wiedziałem,
że będę musiał wykonać około 30 obrazów. Zacząłem nad nimi pracować jesienią.
Malowałem bardzo długo i można powiedzieć fizycznie. Po dwóch miesiącach
obchodziłem pracownię z daleka... Ale jednak wróciłem do niej, bo wydawało
mi się, że to co zrobiłem to jednak za mało. Chciałem jednak wrócić trochę
inaczej, potraktować malarstwo swobodniej na zasadzie zabawy kolorem i
automatycznego bazgrolenia. W poniedziałek 13 grudnia namalowałem dwadzieścia
kilka...15 grudnia kolejne...
Ola Jach: Miał pan jakąś wizję jak to będzie wyglądać
jako całość?
Zdzisław Nitka: Nie, nie miałem. Nie wiedziałem jak to
będzie dokładnie wyglądać. Na początku lat 90 zobaczyłem pracę Pencka
"Standart". Obrazki na zgrzebnych tekturkach...wydało mi się
to wtedy bardzo piękne. Chciałem to kiedyś powtórzyć...i tak powstała
seria "Cool".
Ola Jach: Mówił pan, że nie było koncepcji podczas malowania,
a czy w czasie układania się ona wykluła?
Zdzisław Nitka: Koncepcji nie było. Coś na pewno pozostało
mi ze starych doświadczeń, z czasów studiów....ale to powstawało zupełnie
bezmyślnie, spontanicznie...
Ola Jach: I nic tych obrazów nie łączy? Oprócz tego,
że wiszą na jednej ścianie?
Zdzisław Nitka: Łączy...Jest to jakaś taka sakiewka,
która przedstawia notes sposobów przedstawiania obrazu abstrakcyjnego.
Nie chciałem żeby to był cykl spójny tylko różnorodny. Teraz można iść
dalej, z każdego obrazu mogą się toczyć ścieżki w różne strony. Chodziło
mi też o próbę, jak to zadziała w całości jeśli to będzie mimo wszystko
takie mało scalone.
Ola Jach: W pana wcześniejszych pracach figuralnych odnalazłam
silną inspirację neoekspresjonistami niemieckimi....
Zdzisław Nitka: Na pewno neoekspresjonistami i ekspresjonistami
niemieckimi. Są dla mnie bardzo ważni.
Ola Jach: Co pana pociąga akurat w tego typu malarstwie?
Zdzisław Nitka: Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
Podoba mi się, że jest to styl artystów zbuntowanych, że wobec wcześniejszych
kierunków odzyskał kolor i spontaniczność, że nie jest wydumany - odsuwa
się od teoretyzowania. Poza tym, gdybym miał wytypować mój obraz wszechczasów
wybrałbym pewnie Muncha lub Kirchnera. Myślę także, że jestem ofiarą syndromu
zachowania kaczuszki czy kurczaka, który wykluwa się z jajka i pierwsze
co zobaczy - czy to będzie pies czy koza - będzie dla niego mamą. Będąc
bardzo młodym - pierwszym malarstwem, które świadomie zobaczyłem był ekspresjonizm:
Vlaminck, van Gogh...
Ola Jach: Jak pan podchodzi do tych inspiracji? Czy to
jest inspiracja raczej formą czy treścią? Czy chce pan dodać coś nowego
do tego?
Zdzisław Nitka: Oczywiście, że tak, nie jestem kopistą.
Moje obrazy mają pewnie piętno jakiejś innej osoby. Ale jak się patrzy
na moje prace z lat 80-tych czy 90-tych nie powie się, że jest to Penck,
czy Baselitz...Wiem, że ludzie odróżniają moje obrazy. Na pewno jakieś
swoje trzy minuty dorzuciłem do tej stylistyki. Tym bardziej, że ja te
dwie stylistyki połączyłem; ekspresję z kręgu grupy "Die Brucke"
razem z obrazami z lat 80 malarzy niemieckich; Baselitza, Pencka, Lupertza...
Ola Jach: Co jeszcze na pana wpływa?
Zdzisław Nitka: Lubię się inspirować różnymi rzeczami
dookoła. Przeglądam i wprowadzam do swojego katalogu znaczeń; co warto
namalować, co będzie miało jakieś oddziaływanie.
Ola Jach: Inspiruje pana muzyka?
Zdzisław Nitka: Myślę, że muzyką bardziej się interesuję
w tej chwil niż sztuką...Ważne są dla mnie teksty, ale również same bodźce
dźwięków....Utożsamiam się też z taką sytuacją w jakiej byli Rolling Stonesi
czy Bob Dylan grając utwory innych wykonawców. Rolling Stonesi wykorzystywali
utwory wykonawców bluesowych. U mnie jest podobnie w malarstwie. Mocno
cytuję swoich starych mistrzów...Często obrazy te są prawie kopiami, wprowadzam
części ze starych obrazów do swoich.
Ola Jach: Nie kusiło pana, żeby zerwać z tym? Stworzyć
coś zupełnie nowego?
Zdzisław Nitka: Przez pewien czas szukałem jakichś tam
ścieżek...ale jestem na tyle świadomy historii sztuki, że zawsze z czegoś
to wychodziło. Postanowiłem pójść tak jakby w drugą stronę...tym bardziej
podkreślić, że zależy mi na tej sztuce, że się nią inspiruję....przeszedłem
przez różne doświadczenia, próbowałem różnych sposobów i tutaj podkreślam
zdecydowanie, że ekspresjonizm, abstrakcja ekspresyjna, to jest to na
czym mi zależy. Jest to dla mnie sedno malarstwa.

/Rozmowa odbyła się w galerii Entropia we Wrocławiu
6.04.2005 w czasie trwania wystawy Zdzisława Nitki COOL. Przeprowadziła
ją Ola Jach, studentka historii sztuki UJ w Krakowie i UW we Wrocławiu/
|