P O C Z E T
Jakubowicz, autor słynnego, ocenzurowanego projektu "Arbeitsdisziplin" (2002), znany jest przede wszystkim z tego, że konsekwentnie analizuje społeczną świadomość wojny i Holokaustu. W przemyślany i subtelny sposób przywołuje w swoich działaniach pamięć o tym, czego według obaw Adorno sztuka nie mogła wyrazić. Bada możności i niemożności bycia zaangażowanym obserwatorem, widzem, który uczestniczy w tym, co wspólne pisze o Rafale Jakubowiczu Jaromir Jedliński1. Efektem jego czujnej analizy języka są pojedyncze słowa-sugestie wzbudzające niepokój, zmuszające do zastanowienia, jak w "Arbeitsdisziplin" (2002) obrazującym słowo fotografią fabryki Volkswagena zza otaczających ją drutów kolczastych. Z kolei eksponowane na miejskich billboardach słowo Seuchensperrgebiet (obszar objęty epidemią) (2002) pozbawione komentarza wizualnego było radykalną formą zderzenia widza z historią. W "brechat schija", co znaczy "pływalnia") (2003) - słowo w języku hebrajskim wyświetlane jest na fasadę starej bożnicy przemienionej podczas wojny na pływalnię miejską czemu towarzyszy wideodokumentacja wnętrza przemianowanego obiektu. Obco brzmiące słowa rozpoczynają u odbiorcy tych projektów ścieżkę skojarzeń przywołujących pamięć katastrofy. W tym kontekście Rafał Jakubowicz nie ukrywa swojego
zafascynowania malarstwem Luca Tuymansa. Efekt Tuymansa definiowany
poprzez charakterystyczny surowy gest, kredową paletę, ograniczoną paletę
barw, czerpanie ze źródeł fotograficznych, częste powiązanie z historią2
odcisnął w pewnym momencie swoje piętno na twórczości Jakubowicza, czego
ślady można tropić w "Zugzwang" (oznaczające przymus wykonania
posunięcia, a jakiekolwiek byśmy nie postąpili pogorszy to naszą sytuację)
(2003). To cykl obrazów odnoszących się do m.in. Chełmna nad Nerem.
Same przedstawienia są enigmatyczne: niewyraźne zarysy portretów, czerwony
krzyż, szczyt wieży kościelnej, ciemnoszary obraz z mglistymi cieniami.
I, jak u Tuymansa, sercem obrazu są tytuły dopowiadające to, co nieprzedstawialne. "Gabinet" malowany w minimalistycznym stylu znanym z cyklu "Zugzwang" jest powrotem do figuralnego wątku w twórczości Jakubowicza i powrotem do konkretnego tematu zaczerpniętego z rzeczywistości społecznej. Czy można porównać małe, wyblakłe portrety z "Gabinetu" z klasycznym portretem znanym z historii sztuki, gdzie dużych rozmiarów płótno ukazuje całą królewską sylwetkę, której majestatu dodaje przebogaty strój, drogie, złote, kunsztownie wyszywane materiały? Cała postać odcina się tu od ciemniejszego tła bijącą od niej jasnością. To portret Stanisława Augusta Poniatowskiego Bacciarellego. Król jest przedstawiony jako władczy mężczyzna w nonszalanckiej pozie, z którego spływa misternie drapowany bogaty płaszcz z gronostajami. Co może się narodzić ze związku sztuki z władzą? Pierworodnym dzieckiem jest portret. Oficjalny portret zarezerwowany był dla osobistości, ukazywał zleceniodawców władców i mecenasów sztuki. Taki portret "rozwijał się w środowisku politycznym by zaspokoić potrzebę upamiętniania sławnych mężów, podkreślając ich znaczenie i majestat."3 Wspaniałe portrety włoskiego Quattrocenta przyciągają wzrok odważnymi barwami i dostojeństwem bijącym z postaci. Ale powiązania sztuki i władzy biegły krętymi ścieżkami, bo sześć wieków później wizerunek władzy objawiał się w każdym publicznym miejscu jako wyidealizowany portret propagandowy. Dzisiaj wypadkową władcy i mecenasa jest postać ministra kultury. "Gabinet" jest serią prawie jednakowych zbliżeń twarzy czternastu Ministrów Kultury RP w latach 1989-2006. Ich twarze uchwycone zostały w przypadkowym grymasie przez gazetowych fotoreporterów. Rafał Jakubowicz wykorzystując gotowe wizerunki odmalował gazetowe kadry białą farbą na białym tle. Żaden z portretowanych nie został wyróżniony cechami szczególnymi. Te portrety, choć są zbliżeniami, nic nie mówią o swoich bohaterach. Tabliczki z datami umieszczone pod nimi oznaczają początek i koniec urzędowania ministra. Artysta zaznacza, że idea namalowania galerii portretów ministrów kultury III RP narodziła się dużo wcześniej, jednak projekt utknął na etapie zdobywania zdjęć prasowych. Okazało się, że urzędowanie niektórych ministrów kultury było tak krótkie, że nie zostało zarejestrowane nawet w przepastnych archiwach zdjęciowych jednego z największych polskich tygodników. Najtrudniej było zdobyć zdjęcie ministra (1993-1993), gdyż przebywał głównie na zwolnieniu lekarskim, natomiast Minister (2001-2001) rezydował w swoim gabinecie zaledwie trzy miesiące. Jeden z portretów po paru latach powtarza się, ale z inną datą na złotej tabliczce to ponownie mianowany minister. Nie można odmówić zasług Pani Minister (1989-1991) czy Ministrowi (2002 2005), ale większość ministrów urzędowała na tyle krótko, że nie zdołała przeprowadzić jakiegokolwiek całościowego planu. W międzyczasie w tytule Ministra Kultury i Sztuki sztukę zastąpiło dziedzictwo narodowe, które potem usunięto i znowu przywrócono. "Ich rządy, mimo wielu różnic, miały coś wspólnego: szumne zapowiedzi na początku, następnie wikłanie się w personalne rozgrywki i marginalne sprawy i w końcu odejście z resortu z nikłym dorobkiem istotnych reform i zasług, ale z głośnym westchnieniem ulgi wszystkich dookoła."4 Szesnastoletni okres czternastu urzędów zlewa się u Jakubowicza w monochromatyczny, anemiczny szereg. I choć poza urzędem są to często barwne postacie artystów i naukowców, to czternaście portretów jest jak jeden portret bladolicego ministra. W tych słabo widocznych rysach twarzy, zobrazowanych tylko światłocieniem białe cienie polityków wyłaniają się z bieli. Gabinet cieni to w nomenklaturze politycznej drugi rząd sformowany przez opozycję, na zasadzie cieni odpowiadających postaciom aktualnego rządu. Postacie w "Gabinecie" są zimnymi zjawami. Jeszcze widnieją na płótnie, ale jakby za chwilę miały się rozmyć. Klasyczne portrety musiały reprezentować postać, opowiadać o niej poprzez symbolizujące rekwizyty, pozę, tło, a przede wszystkim ubiór. Portrety Jakubowicza są wyzbyte indywidualizmu, wszystkich ministrów sprowadzają do jednego wymiaru. "Gabinet" odnosi się do historii najnowszej, hic et nunc. Jednak zastosowana stylistyka przywołuje na myśl wizerunki spłowiałe ze starości. Dwie teraźniejszości, czas artysty i czas mecenasa-urzędnika tak bardzo nie przystają do siebie jakby dzieliła je czasowa odległość. Złote tabliczki z datami umieszczone pod portretami zwyczajowo oznaczają lata życia osoby portretowanej lub artysty. Są cechą charakterystyczną dzieł muzealnych. "Niemieckie słowo museal, muzealny ma nieprzyjemne brzmienie - pisał Theodor Adorno - Mówi o przedmiotach, z którymi widz stracił żywotny związek i które umierają. To, że zostały zachowane wynika raczej z poszanowania dla historii niż z potrzeb teraźniejszości." Seryjność zastosowana przez Jakubowicza przywodzi na myśl seryjność Warhola i jego charakterystyczną galerię portretów zestawioną w "Thirteen Most Wanted Men" z 1964 roku, trzynaście portretów kryminalistów z kartoteki policyjnej. Malarskie korzenie "Gabinetu" Jakubowicza można też odnaleźć w słynnym cyklu "48 Portraits" Gerharda Richtera. W 1972 roku Richter namalował specjalnie na Biennale w Wenecji cykl składający się z 48 czarno-białych portretów nieżyjących europejskich i amerykańskich intelektualistów - naukowców, pisarzy, kompozytorów, filozofów, ale z wyłączeniem artystów i polityków, których wizerunki zaczerpnął ze starej encyklopedii. Mroczną galerię męskich portretów Richtera uważa się za oskarżenie skierowane ku paternalizmowi zachodniej kultury, ale może być też rozumiana jako apoteoza słynnych autorytetów, uniwersum myśli ojców przywracające porządek świata. Można sięgnąć do jeszcze wcześniejszej pracy niemieckiego artysty, "Eight Student Nurses" z 1966 roku cykl o tyle bardziej odpowiadający koncepcji Jakubowicza, że bardziej spójny treściowo. Przedstawia osiem studentek pielęgniarstwa, ofiar seryjnego mordercy, Richarda Specka. "Eight Student Nurses" nosi ślady podobieństwa do "Thirteen Most Wanted Men", jak zauważa Robert Storr, kurator i interpretator Richtera5. Richter zaznacza, że w przeciwieństwie do Warhola, on sportretował biedne ofiary, a nie morderców. Przy mrocznych i poważnych cyklach Warhola i Richtera, skromnych rozmiarów "Gabinet" jest jasny i lekki. Kogo sportretował Jakubowicz? Zwycięzców czy pokonanych? Cienie "Gabinetu" sprawiają wrażenie jakby zaraz miały się rozmyć, zblaknąć i zniknąć pozostawiając tylko dumne złote tabliczki.
Rafał Jakubowicz "GABINET" Przypisy: |